...

Chciałabym, by to miejsce stało się moim azylem po trudach dnia wczorajszego, dzisiejszego...
Chciałabym, by było to miejsce spotkań z moimi robótkami, które czasami zajmują moje ręce...

Podglądają... ;o)

piątek, 14 grudnia 2012

83. Nareszcie wróciłam!

Wróciłam! Jestem już z Wami!
Mam nadzieję, że znajdzie się jeszcze ktoś, kto o mnie pamięta orazże nie wyrzuciliście mojego bloga z Waszej listy blogów obserwowanych, że nadal będziecie do mnie zaglądać, wspierać, motywować!!! Teraz potrzebuję tego bardziej niż kiedykolwiek!

Co prawda w ukryciu byłam już od jakiegoś czasu. Pewnie coś ok niecałego miesiąca (tyle trwało założenie internetu w nowym mieszkaniu, najpierw nie było linii  potem kolejka do instalacji), ale jakoś nie mogłam zebrać myśli by siąść i napisać post.

Przez czas nieobecności bardzo dużo wydarzyło się w moim życiu.Nie miałam głowy do niczego. Przeprowadzka, urządzanie mieszkania (bardzo mozolne i jeszcze wiele rzeczy nie zostało kupione, moje hafty na ścianach zawisną dopiero na wiosnę, po malowaniu ścian), pobyt w szpitalu a potem to koszmarne dochodzenie do siebie. To co się stało, to coś strasznego i nikomu tego nie życzę. Psychika moja do dziś cierpi a serce mocno krwawi. Ciężko mi wrócić do normalnego życia mimo, iż jest już dużo lepiej niż było. Blizna w sercu bardzo słabo się goi. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie... Byłam o krok od spełnienia mojego najskrytszego, najbardziej upragnionego marzenia. Nawet powiem, że to marzenie było już w toku, że tak powiem dziwnie w realizacji...  Niestety ten świat jest okropny i nie udało się go spełnić...
Nie chcę siać smutku tutaj i zarażać Was tym słabym nastawieniem do świata, brakiem optymizmu i słabą wiarą w to, że wszystko będzie dobrze...

Robótkowo nie bardzo dużo się działo...Ukończyłam warsztaty szydełkowania w sąsiedniej gminie. Prace pokarzę niebawem jak odbiorę je z wystawy. Powstało by ich trochę więcej ale splot nieszczęśliwych wydarzeń związanych z pobytem w szpitalu nie pozwolił mi na zrealizowanie wszystkich planów szydełkowych... Po wyjściu też niewiele mogłam robić prawie przez 6 tygodni... Początek był najgorszy... Ciężko siedzieć, ciężko chodzić nie wspominając o jakiejkolwiek pracy domowej. Istny koszmar. Dlatego długi czas miałam zastój robótkowy i nie wiele rzeczy mam do pokazania.
Dłubię teraz haft kuchenny wzoru SoDy idzie mi bardzo mozolnie. Haft jest bardzo trudny, bardziej niż się spodziewałam. Poza tym bardzo duży. Efekty widać ale do końca jeszcze bardzo daleko. Za jakiś czas Wam go pokarzę. Dziś wpadłam się tylko z Wami przywitać. Powiedzieć, że żyje i mam się jako tako... Niestety w tym okresie robótki nie okazały się ukojeniem całego zła ani żadną odskocznia od tego co się działo... Było wręcz przeciwnie... Zaczynałam, siadałam i wszystkie złe myśli od razu do mnie przylatywały. Te wszystkie pytania kłębiące się w głowie powracały do mnie od razu jak istny bumerang z prędkością światła... Robótki mnie strasznie rozdrażniały... Ale spokojnie świat robótkowy powoli wraca do normalności...

Na dodatek po tym okropnym okresie, najgorszym chyba w całym moim życiu następuje magiczny okres świąt. Cała ta zaduma nad świętami, spotkania w gronie rodzinnym...  Nie chce tego! Po raz pierwszy w moim życiu nie czekam na święta, nie mam z nich żadnej przyjemności wręcz nawet mnie odstraszają! Najchętniej uciekła bym z Mężem gdzieś daleko daleko.... Z dala od tego wszystkiego i tych strasznych wydarzeń...  Bardzo ciężkie będą dla mnie w tym roku te święta... Wszystko miało być inaczej! Miało być tak pięknie, tak cudownie... Pojawił się we mnie maleńki "ktoś", kogo wyczekiwaliśmy tyle czasu, kogo pokochaliśmy od pierwszej chwili... Z kim wiązaliśmy wielkie plany i nadzieje na lepsze, radośniejsze życie... niestety nie chciał zostać z nami...:( :( :( odszedł po jakimś czasie!:( :( :( To tak bardzo boli! To tak bardzo niesprawiedliwe! Straciłam wiarę we wszystko, dosłownie we wszystko! Nawet nie potrafię wyrazić swojej złości!!
Bardzo długo zastanawiałam się nad tym czy mam o tym wszystkim pisać co się stało... Było dużo za i przeciw... Zdecydowałam się napisać, bo niby dlaczego nie....??? Skoro to blog, także w jakiejś mierze o moim życiu, to dlaczego mam pisać tylko same te dobre rzeczy...??? Dlatego postanowiłam napisać. Podzielić się z Wami moim strasznym bólem serca... Poza tym może to tutaj właśnie znajdę jakieś ukojenie...

Pozdrawiam Was ciepło w ten okropnie mroźny dzień.... 


6 komentarzy:

  1. Kiedyś przeżyłam to co Ty. Wiem, że żadne słowa nie ukoją Twojego bólu, dlatego tylko mocno przytulam i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem aż za dobrze, jestem z Tobą i posłuchaj mnie: staraj się odganiać myśli, które tak bolą, zdążysz wszystko przemyśleć później,jak będziesz silniejsza, nie teraz. Już jesteś bardzo dzielna, bo nie zamykasz się
    w sobie. Uwierz,że jak jest w życiu bardzo źle, to za jakiś czas może być tylko lepiej. Życzę Ci dużo siły, bo jak sama sobie nie pomożesz, to nikt tego nie może zrobić. Wyjazd na święta jest świetnym pomysłem, może w nasze ośnieżone góry się wybierzecie?

    OdpowiedzUsuń
  3. witaj Kochana,smutki odrzuc na bok a ciesz sie zyciem,ktore tak szybko mija...Wiem,kazdy bol trzeba ukoic,ale na to potrzebny jest czas,wiec zycze Ci aby wszystko szybko poszlo w zapomnienie,a nastaly dni pelne szczescia...

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się,że jesteś...
    Przykro mi bardzo,że tak dużo wycierpiałaś...te rany w sercu są zbyt świeże,by już przestały boleć.Życzę Ci jednak dużo szczęścia,by nadażyła sie kolejna szansa na zrealizowanie Waszych marzeń ,w ten czy w inny sposób..
    Dlaczego nie milelibyście gdzieś na Święta z mężem nie uciec,nie wyjechać,może to właśnie jest dobry pomysł.Pozdrawiam i ściskam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. dobrze że jesteś.
    przytulam, zróbcie sobie wcześniejsze wakacje z dala od tego całego świątecznego bałaganu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że wróciłaś. Przesyłam mnóstwo ciepłych myśli i pozytywnej energii.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony ślad :)

LinkWithin

kk